🟣 „Złodzieje Światła” to książka, która nie boi się spojrzeć w mrok. Ale tylko po to, żeby wyciągnąć z niego światło, które tam utknęło. To nie jest poradnik. To zapis przejścia.
To książka o:
- lękach, które nie są nasze, a mimo to przez lata oddychaliśmy nimi w nocy,
- o lojalności wobec mamy, która nigdy nie dostała swojego oddechu,
- o granicach, które były przekraczane… czasem cicho, czasem pod dotykiem, który miał być uzdrawiający, a zostawiał dług,
- o rozczarowaniu w relacjach tak bliskich, że aż się chciało zniknąć z własnego ciała,
- o związkach karmicznych, które ciągną, bo dusza coś podpisała, zanim jeszcze pojawił się wybór.
—
To książka o:
- medytacjach w lesie,
- nieprzespanych nocach w pełni,
- o upłakanych podsufitkach samochodów,
- i o tym jednym spotkaniu, jednej Istocie, która spojrzała i powiedziała: „ja wiem”.
—
To książka o uznaniu traum rodowych, które nie chcą już być poprawiane, tylko zauważone. Nie naprawione — przyjęte.
—
To książka o:
- wyjściu z korporacji i wyjściu z iluzji,
- o duchowych omertach i psychofagicznych guru,
- o paszportach sanitarnych i paszportach duszy,
- o decyzji, by nie brać lekarstwa, które zawiera lęk,
- o odzyskiwaniu swojego ciała, swojej zgody, swojego „nie”.
To książka o procesie. Nie o „metodzie”. To książka, która się nie tłumaczy — tylko staje obok Ciebie, gdy wszystko się wali. Nie daje recepty. Ale przypomina, że jeszcze oddychasz. A to znaczy, że jeszcze możesz wrócić do siebie. To książka dla tych, którzy nie chcą już tylko „rozwijać się”, ale chcą się… zebrać.
„Złodzieje Światła” to nie opowieść o kradzieży. To opowieść o tym, jak je odzyskać.
