Od 7 listopada czuję, że w polu wydarzyło się coś więcej niż premiera filmowa. Kiedy Wojciech Smarzowski wypuścił swój najnowszy film Dom Dobry, przestrzeń dosłownie zaczęła drżeć. I nie mówię tego metaforycznie — mówię o energetycznym pęknięciu, które poczuły setki tysięcy ludzi w Polsce.
Od tamtego dnia weszłam w dziesiątki komentarzy, analiz, recenzji, wpisów.
Ludzie poruszeni do głębi.
Ludzie w szoku.
Ludzie wściekli.
Ludzie zaprzeczający.
Ludzie dziękujący.
I jeden wspólny mianownik:
Film Smarzowskiego „Dobry Dom” dotknął miejsca, którego nie da się zakleić taśmą milczenia.
To nie jest „film fabularny”.
To nie jest „przesadzone kino”.
To nie jest „prowokacja”.
To jest prawda opowiedziana obrazem.
Prawda, którą Wojciech Smarzowski pokazuje razem z fundacją, która pracuje z realnymi ofiarami przemocy.
Prawda, która nie da się już zepchnąć w kąt.
—
Dlaczego ten film Smarzowskiego tak mnie poruszył?
Bo to jest ta sama fala, w której powstawała moja książka Złodzieje Światła.
Inna forma.
Inny język.
Inne historie.
Ale ta sama częstotliwość: demaskacja ukrytej przemocy.
Wojciech Smarzowski pokazuje w Dobrym Domu przemoc jawną, brutalną, realną. Ja w „Złodziejach Światła” opisuję przemoc:
– emocjonalną,
– energetyczną,
– duchową,
– relacyjną,
– rodową,
– i tę najtrudniejszą — która dzieje się w białych rękawiczkach.
I nagle jedno i drugie wychodzi na światło dzienne w tym samym czasie.
Kiedy Smarzowski kręcił „Dobry Dom”, ja pisałam rozdziały o przemocy ukrytej pod płaszczykiem duchowości, relacji, rodzinności, bliskości i „dobroci”.
To jest synchronizacja, która nie dzieje się przypadkiem.
—
Film Smarzowskiego „Dobry Dom” a pęknięcie w zbiorowej świadomości
Od dnia premiery zmieniło się coś bardzo konkretnego: Już nie da się udawać, że tego nie ma.
I dlatego reakcje ludzi są tak spolaryzowane:
1. Osoby po traumach są roztrzęsione, ale wdzięczne.
Mówią:
„Wreszcie ktoś to pokazał.”
„Wreszcie ktoś powiedział prawdę.”
„Wreszcie to nie jest tabu.”
2. Osoby, które budowały swoje życie na iluzji „dobrego domu”, reagują zaprzeczeniem.
Mówią:
„Przesada.”
„Za mocne.”
„Tak nie było.”
„To wyjątek.”
Zaprzeczenie to mechanizm obronny.
Gdyby przyjęli prawdę filmu Smarzowskiego, musieliby przyjąć również prawdę o sobie, o swojej rodzinie, o swoim dzieciństwie.
Nie każdy jest na to gotowy.
3. Osoby dojrzale emocjonalnie — szczególnie mężczyźni — powiedzieli coś, czego nikt się nie spodziewał:
„Każdy facet powinien to obejrzeć.”
To jest przełom.
To jest sygnał zmiany.
To jest moment, w którym męskie pole zaczyna brać odpowiedzialność za cień męskości.
I to jest dokładnie to, co czuję od premiery filmu Smarzowskiego —
kolektywna demaskacja ruszyła.
—
Dlaczego mówię też o tym w podcaście?
Bo to, co zrobił film Dobry Dom, jest dokładnie tym, co robię od lat w gabinecie i w swojej pracy:
🕊️ nazywam rzeczy po imieniu,
🕊️ demaskuję przemoc, która udaje troskę,
🕊️ pokazuję mechanizmy zależności,
🕊️uczę ludzi wracania do siebie,
🕊️ uczę wyrwania się z „dobrego domu”, który niszczy,
🕊️ uczę wracania do prawdy.
Dlatego ten temat trafił do mojego podcastu. Bo to jest fala, która idzie dalej — przez ludzi, relacje, rody, społeczeństwo.
—
„Dobry Dom” Smarzowskiego a „Złodzieje Światła”
Ta synchronizacja jest czytelna:
1. Smarzowski pokazuje przemoc fizyczną i psychiczną.
2. Ja pokazuję przemoc energetyczną i duchową.
W obu przypadkach chodzi o to samo:
Wyjść z milczenia.
Wyjść z iluzji.
Wyjść z roli grzecznej, lojalnej, posłusznej.
I stanąć w prawdzie.
I jeśli trafiłaś tutaj dlatego, że szukałaś opinii o filmie Smarzowskiego — wiedz, że to nie przypadek. Splot energetyczny działa precyzyjnie.
—
**To nie jest film o przemocy.
To jest film o pęknięciu.
O końcu pewnej epoki.**
I dlatego ludzie go czują.
Dlatego ludzie go oglądają w milczeniu.
Dlatego ludzie nie potrafią spać po powrocie z kina.
Dlatego ludzie szukają odpowiedzi w Google.
I dlatego ta fala przyszła też tutaj — do „Złodziejskich Poniedziałków”.
